Opis
„Dom służących” autorstwa Kathleen Grissom, to jeden z największych bestsellerów na rynku amerykańskim w ostatnich latach. Powieść przez wiele tygodni utrzymywała się na liście bestsellerów New York Timesa, a prawa do jej sfilmowania wykupiła wytwórnia Lonetree Entertainment.
„Dom służących” w pasjonujący sposób łączy powieść historyczną z elementami obyczajowymi, kreśląc fascynującą historię pełną tajemnic i emocji. Jeden z recenzentów określił „Dom służących” jako skrzyżowanie „Przeminęło z wiatrem” ze „Służącymi”.
Przybycie małej białej dziewczynki na plantację pociąga za sobą tragedię, która wydobywa na światło dzienne to, co w ludziach, których nazywa swoją rodziną jest najlepsze i to, co najgorsze. Siedmioletnia Lavinia zostaje osierocona na pokładzie statku płynącego z Irlandii. Na plantacji tytoniu, do której zostaje zabrana i gdzie ma pracować, trafia do domu niewolników. Będąc pod opieką Belle, nieślubnej córki właściciela, Lavinia zżywa się ze swoją przybraną rodziną, chociaż dzieli ich kolor skóry. W końcu właściciele plantacji przygarniają Lavinię do swojego domu, gdzie pan jest wciąż nieobecny, a pani zmaga się z uzależnieniem od opium. Lavinia jest rozdarta pomiędzy dwoma domami. Kiedy zostaje zmuszona do dokonania wyboru, jej lojalność zostaje podważona, tajemnice zostają wyciągnięte na światło dzienne, a ludzkie życie znajduje się w niebezpieczeństwie. „Dom służących” to trzymająca w napięciu powieść o tym jak ważna jest rodzina, w której miłość i lojalność triumfują.
Karolina Pająk (dzosefinn) –
Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, w jakich czasach żyjemy. Mamy to szczęście, że jesteśmy wolni i nie jesteśmy, oprócz prawa, nikomu podporządkowani. Nie jesteśmy czyjąś własnością, lecz żyjemy i pracujemy sami dla siebie, na własny garnuszek. Niewolnictwo było naturalne od początku cywilizacji – Egipt, Rzym, a później zachód. A przecież oprócz koloru skóry i pochodzenia ludzie się od siebie nie różnią. Tak samo przeżywają emocje – cierpią, kochają, rodzą się i umierają. Kathleen Grissom uchyla nam poprzez Dom służących drzwi do nie do końca zapomnianego świata niewolników. Czy odważysz się do niego zajrzeć?
Lavinia, kilkuletnia białoskóra dziewczynka, przez nieszczęśliwy zbieg okoliczności trafia do tytułowego Domu służących i pod skrzydłami ciemnoskórej służącej Belle ma się uczyć, by w przyszłości móc pracować w otoczeniu właścicieli plantacji tytoniu, państwa Pyke’ów. Od podszewki poznaje zasady i życie niewolnicze. Do głosu dochodzi nie tylko dziewczynka, ale także jej opiekunka, dzięki czemu poznajemy rozwój zdarzeń również z punktu widzenia Belle. Z czasem kolor skóry Lavinii okaże się trampoliną do lepszego życia, ale czy rzeczywiście takie będzie?
Zacznę od tego, że każdemu autorowi życzę takiego wspaniałego debiutu. Historia opowiedziana przez panią Grissom to nie tylko obraz Stanów Zjednoczonych końca XVIII i początku XIX w., ale także, a może przede wszystkim, zbiór wielu emocji, które stopniowo opanowują duszę czytelnika. Autorka, moim zdaniem, w łagodny, lecz niezwykle realistyczny i niekiedy brutalny sposób przedstawiła egzystencję ludzi zniewolonych. Razem z Lavinią poznajemy te najjaśniejsze, jak i najmroczniejsze momenty życia na plantacji. Poznajemy również ten świat oczami dziecka, które musi nauczyć się żyć w społeczności niewolników oraz dobrze wykonywać powierzone obowiązki. Początkowo wszystko wydaje się takie żywe i … radosne. Z jej ust wszystko, co ją otacza jest nasycone kolorami i niesamowitymi zapachami. Dzieciństwo Lavinii wcale nie okazuje się być trudne, jak mogłoby się na początku wydawać. Dom służących stworzył dziewczynce namiastkę rodziny, którą utraciła. Dzięki tym niezwykle pozytywnym emocjom można odnieść wrażenie, że niewolnicy nie mieli aż tak źle… Ci, przebywający w pobliżu domu Pyke’ów nie, ale pracujący w polu, przy tytoniu, już tak. Powoli, wraz z dorastaniem Lavinii, autorka odkrywa ciemną stronę niewolnictwa i co wydaje się być również dobre dla historii – cierpienie i krzywda nie omija rodziny Pyke’ów. To pokazuje, co wcześniej napisałam – wszyscy odczuwamy tak samo i staramy się bronić przed ciosami, jakie niesie ze sobą życie. Ponad to autorka pokazuje, że wszystko, co wydarzy się w dzieciństwie – te dobre jak i złe momenty mają wpływ na dorosłe życie człowieka. Gdyby dopuszczono do głosu małą Lavinię lub służących, może inaczej potoczyłoby się życie całej przybranej rodziny bohaterki, a także i jej.
Nie powiem, pod względem tematycznym jest to trudna lektura, ale dla mnie taką nie była. Momentami szokuje, ale to dobrze, bo nie powinniśmy zapominać o przeszłości, ponieważ daje ona podwaliny dla przyszłości. Autorka, jak wspomniałam wcześniej, wykreowała niesamowite tło akcji. Czytelnik od pierwszych stron wnika w fabułę, przenosi się do tamtych czasów, w których jeszcze trwa niewolnictwo. Pani Grissom stopniowo prowadzi nas przez meandry swojej urzeczywistnionej wizji.
Język Domu służących nie jest skomplikowany, za to jest zdecydowanie przyjemny w odbiorze, choć zdarzyło się kilka literówek, których nawet nie zamierzam przytaczać, bo nie wpływają znacząco na całościowy odbiór książki. Jednakże stanowią one (dla mojego bystrego oka) niewidoczną dla zwykłych śmiertelników rysę na szkle.
Bohaterowie są niezwykle różnorodni i bardzo szybko się z nimi zżyłam. Dzięki podwójnej narracji możemy jednocześnie poznać historię z dwóch punktów widzenia – od strony beztroskiej, odrobinę zagubionej, ale jednak szczęśliwej i przepełnionej dziecięcą ufnością i urokiem Lavinii oraz mocno stąpającej po ziemi i rozdartej uczuciami Belle. Dwie różne postacie oraz dwa fascynujące obrazy. Wszyscy bohaterowie tworzą jedną, spójną całość. Są i pozytywne, jak i negatywne postacie, ale oprócz nich jest jeszcze jedna – niesamowicie tragiczna, której bezsilność i nieujarzmiona złość pociągają za sobą tragiczne w skutkach konsekwencje. Śledziłam losy tej postaci z zapartym tchem, bardzo jej kibicowałam, aby udało jej się podnieść po traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa, ale niestety, od samego początku wisiało nad nią widmo tragicznego końca…
Dom służących jest kolejną niesamowitą lekturą, która przenosi czytelnika nie tylko do przeszłości, ale daje możliwość podróży po ludzkiej duszy. Jest to także kolejna książka, z którą rozstawałam się ze smutkiem, bo dobre historie nie powinny się nigdy kończyć.
[www.dzosefinn.blogspot.com]