Opis
Autorka, która podbiła serca czytelników słynną Sagą Księżycową, w swojej pierwszej młodzieżowej powieści poza serią urzeka i zaskakuje ekscytującym prequelem Alicji w Krainie Czarów. Na długo przed tym, zanim została postrachem Krainy Czarów – niesławna Królowa Kier – była tylko dziewczyną pragnącą się zakochać. Catherine jest być może jedną z najbardziej pożądanych dziewcząt w Krainie Czarów i ulubienicą jeszcze niezamężnego Króla Kier, ale interesuje ją zgoła co innego. Ma talent do pieczenia i wraz ze swoją przyjaciółką chce otworzyć piekarnię, by zaopatrywać Królestwo Kier przepysznymi plackami i innymi słodyczami. Jednak jej matka uważa, że to niedopuszczalne dla młodej kobiety, która mogłaby zostać kolejną Królową. Na królewskim balu, na którym wszyscy oczekują, że król oświadczy się Cath, dziewczyna poznaje Jesta, przystojnego i tajemniczego błazna. Po raz pierwszy czuje, że to prawdziwe zauroczenie. Ryzykując obrazę Króla i wściekłość swoich rodziców, Cath i Jest adorują się w tajemnicy. Cath chce sama decydować o swoim losie i zakochać się na własnych warunkach. Ale w świecie przenikniętym przez magię, szaleństwo i potwory, los ma inne plany.
Karolina Pająk (dzosefinn) –
Historię o pewnej dziewczynce, która wpadła do króliczej nory zna chyba większość ludzi na świecie. Powstała ona w XIX wieku, a jej autorem jest Lewis Carroll. Do tej pory Alicja w Krainie Czarów, bo taki tytuł nosi ta opowieść, doczekała się wielu różnorodnych adaptacji. Trudno się dziwić, że inni szukają w niej inspiracji, ponieważ jest to jedna z niezwykłych, irracjonalnych i co tu ukrywać ponadczasowych historii, jaka kiedykolwiek powstała. Alicja w Krainie Czarów jak i jej kontynuacja Alicja po drugiej stronie lustra są niezwykle inspirującymi dziełami. Każdy, kto miał okazję je poznać chce w pamięci zachować emocje jakie mu wówczas towarzyszyły, a także ich magię oraz urok. Historia Alicji zainspirowała również Marissę Meyer, autorkę Sagi Księżycowej, która postanowiła przyjrzeć się bliżej jednej z postaci z Krainy Czarów, bez której opowieść Lewisa Carrolla nie miałaby już takiego oddźwięku. Królowej Kier.
Meyer w powieści Bez serca przedstawia nam swoją wersję wydarzeń, które doprowadziły do narodzenia się Królowej Kier. Oczywiście rzecz dzieje się przed historią stworzoną przez Lewisa Carrolla. Autorka miała przed sobą nie lada wyzwanie: musiała zmierzyć się, co tu ukrywać, z kultowym dziełem. Na początku musiała wymyślić nową historię mocno osadzoną w Krainie Czarów, ponownie tchnąć życie w postaci wykreowane przez Carrolla i zachować ich charakter oraz oddać niepowtarzalny klimat jaki unosi się nad powieścią Brytyjczyka, a później zmierzyć się z krytycznymi opiniami fanów twórczości tegoż autora. Było to niesamowicie trudne wyzwanie: dorównać mistrzowi, stworzyć historię, która będzie dorównywała pod wszelkimi względami klasykowi, zachować wszystko to, co składa się na Krainę Czarów i przy tym będzie czymś nowym, nową opowieścią, do której podobnie jak w przypadku Alicji w Krainie Czarów będzie się powracać latami. Moim zdaniem Marissa Meyer poradziła sobie z tym zadaniem śpiewająco!
Bez serca jest powiewem świeżości, powieścią, w której oprócz dobrze nam znanych postaci (przy tym wiernie odtworzonych) pojawiają się nowi i wcale nie odstępują na krok tym wykreowanym przez Carrolla. Czasami trudno mi było odróżnić kto stworzył danego bohatera: Marissa czy Lewis. Jestem pod ogromnym wrażeniem i myślę, że autorka może być dumna z tego, co udało jej się w książce stworzyć.
W historii Meyer bardzo dużo się dzieje, szczególnie w drugiej części kiedy to fabuła zaczyna przyspieszać. Może to wyświechtany już frazes, ale naprawdę nie mogłam się od tej książki oderwać. I te emocje! Wszyscy, którzy znają Alicję w Krainie Czarów dobrze wiedzą, jaka jest Królowa Kier: bezwzględna i… bez serca. Ta wiedza sprawiała, że trudno mi było patrzeć na wydarzenia, które prowadzą do nieuchronnej przyszłości. Prawie przez całą powieść siedziałam jak na szpilkach wyczekując momentu kiedy Cath, przyszła Królowa Kier, straci serce. I kiedy już ten moment nadszedł serce straciła nie tylko główna bohaterka, ale również i ja. Miałam wrażenie, że moje rozbiło się na milion drobnych kawałków i nie było szansy, by w trakcie końcówki książki się ono skleiło. Marissa Meyer stworzyła tragiczną i rozrywającą serce historię, o której trudno mi będzie zapomnieć. Wiedziałam, że to książka bez happy endu, w końcu jakoś musiała narodzić się Królowa Kier, ale nie pomyślałabym, że tak mocno ona we mnie uderzy. Trudno mi było się po niej pozbierać, ale jak widzicie (i czytacie) jakoś mi się to udało, chociaż na mojej duszy nadal jest po niej ślad. Tak, Bez serca naprawdę wywołuje obrażenia.
Nie była to moja pierwsza tego typu historia. Pierwszą w tym klimacie była Klątwa Neferet P. C. i Kristin Cast, nawiązująca do cyklu Dom Nocy. Została ona stworzona w ten sam sposób co Bez serca, autorki na zaledwie stu sześćdziesięciu stronach przedstawiły równie dobrą i jednocześnie tragiczną historię Najwyższej Kapłanki Nyx, która w głównej opowieści, podobnie jak Królowa Kier, jest postacią negatywną. W obu przypadkach równie mocno przeżyłam tragedie, jakie spotkały główne bohaterki, które w trakcie lektury zdążyłam mocno polubić. Ból był tak samo nieprzyjemny.
W przypadku Bez serca nie mam się do czego przyczepić. Moim zdaniem tytuł idealnie oddaje postać, jaką stworzył Lewis Carroll. On dał jej teraźniejszość i przyszłość, a Meyer przeszłość. Książka jest bardzo dobra, fantastyczna, wciągająca, klimatyczna, mroczna i tragiczna. Po niej każdy inaczej spojrzy na Królową Kier Carrolla. Na zawsze.
[http://dzosefinn.blogspot.com/2018/01/marissa-meyer-bez-serca.html]