Opis
„Magiczne lata” to kronika życia dwunastoletniego Cory’ego Mackensona, mieszkającego w miasteczku Zephyr w Alabamie.
Pewnego marcowego ranka Cory jest świadkiem tajemniczego wypadku: w głąb miejscowego jeziora stacza się samochód z zamkniętymi wewnątrz zmasakrowanymi zwłokami. Prześladowany myślą, że w jego wspaniałym Zephyr ukrywa się morderca, chłopiec postanawia zdemaskować sprawcę zbrodni. Nie dysponuje jednak żadnymi śladami, więc próbuje odnaleźć mordercę, analizując życie i zwyczaje mieszkańców swojego miasteczka.
Ogromną rolę w rozwikłaniu zagadki odegrają sny, które nawiedzają ojca Cory’ego – również świadka wydarzeń, oraz Damę – ponad stuletnią Murzynkę, uważaną przez miejscowych za kogoś w rodzaju czarownicy.
Jednak „Magiczne lata” to nie tylko zajmująca powieść sensacyjna i interesująca powieść grozy, ale także spostrzegawcza, pełna fantazji i uczucia opowieść o życiu i dojrzewaniu.
„Magiczne lata” to jedna z tych powieści, do których sięgamy z łezką w oku, aby przypomnieć sobie jak piękne i niezapomniane emocje rodziły się w nas, gdy byliśmy młodzi. Jak wyjątkowy był świat, gdy patrzeliśmy na niego naszymi młodzieńczymi oczami.
Karolina Pająk (dzosefinn) –
Zamknijcie na chwilę oczy i puśćcie wodze fantazji. Wróćcie do dzieciństwa, świata dawno opuszczonego, gdzie trawa była bardziej soczysta, niebo bardziej błękitne, a chmury puszyste, wyglądające jak wata cukrowa. Czujecie promienie słońca na swojej twarzy? Jeśli tak, to możecie nazwać siebie szczęściarzami. Twoja dusza nie utraciła tej magii, którą nabywamy w momencie narodzin I co najważniejsze, zawsze możemy jej użyć, by na chwilę powrócić do tej krainy szczęśliwości. Podobnie zrobił Robert McCammon, który swoje dzieciństwo i wiążącą się z tym magię utrwalił na papierze, na zawsze…
Można powiedzieć, że Cory Mackerson jest odzwierciedleniem autora. Ze wstępu dowiadujemy się, że Magiczne lata są jego ubarwionymi wspomnieniami. Bohater opowiada czytelnikom o swoim życiu, a konkretnie rok z życia jego miasta – Zephyr z 1964. Co się wówczas działo i jakim przeciwnościom losu ludzie musieli stawić czoła. W bardzo plastyczny i prosty sposób Cory przenosi nas do niewielkiego miasteczka o niezwykle klimatycznej nazwie, w którym życie płynie w swoim tempie. Pokazuje nam, niekiedy w sposób dosadny, jakie jest Zephyr, kto w nim mieszka oraz jak ono wygląda. Gdybym miała streścić Magiczne lata, to z pewnością zabiłabym tą magię, która się nad tą książką unosi, a przecież nie o to chodzi…
Autor w Magicznych latach porusza aspekt podziału rasowego. Ludzie ciemnoskórzy wciąż byli za białymi. Ich droga ku równouprawnieniu i akceptacji wciąż była budowana, a ta praca była niezwykle żmudna i trudna. Bieg czasu niesie ze sobą różne zmiany, w tym zmianę mentalności białych ludzi. Dla dorosłych taki podział rasowy wówczas był oczywisty „bo tak było zawsze”. Dla dzieci, niezależnie od koloru skóry, już nie było to takie zrozumiałe. „Przecież to też ludzie tacy jak ja, czy ty. Różnią się tylko kolorem skóry”. Oprócz tych zmian w akceptacji murzynów, autor ukazuje nieubłagalne przemijanie. Rozwój cywilizacji nie tylko ułatwia codzienną egzystencję, ale również ją niszczy. Dzięki Bogu pozostają wspomnienia, do których można powrócić. Lepiej wracać do nich, niż do miejsc, zniszczonych przez czas, ponieważ kto wie, czy ono nie zabije wspomnień – tych barwnych, wywołujących w sercu człowieka przyjemne ciepło.
We wstępie autor zawarł wiele ciekawych faktów oraz rozbudził we mnie wielkie nadzieje. Naszykowałam się na kolejną, niesamowitą przygodę, którą mogę poznać dzięki wydawnictwu Papierowy Księżyc. Nie wiem czemu, ale prawie każda książka wydana przez nich sprawia, że mam ciarki… Teraz dla odmiany przydałaby się taka lektura, po której płakałabym ze śmiechu. (Nie)stety, znów miałam ciarki.
Magiczne lata przepełnione są magią i to nie tylko magią dzieciństwa. Sprawia, że czytelnik sam powraca do swoich beztroskich chwil, kiedy był dzieckiem, a jedynym problemem był szlaban na podwórko lub nieodrobione lekcje. Autor nie skupił się tylko na radościach życia, ale również dodał szczyptę smutku. Dzięki temu historia ta nie jest przerysowana i przegadana. Jest niezwykle prawdziwa, aż do bólu i niekoniecznie przygniata on do ziemi. Książka uwalnia wszelakie emocje, niekiedy naprawdę silne. Muszę przyznać się do tego, że książka mnie wzruszyła, co dawno mi się nie zdarzyło. Z tego co pamiętam, to ostatnim razem (prawie) płakałam w trakcie lektury Siedem minut po północy (Papierowy Księżyc, 2013). Książka, która wywołuje emocje powinna zasługiwać na książkowego Nobla.
Jak wspomniałam wcześniej, Magiczne lata zostały przedstawione w niezwykle plastyczny sposób. Dzięki temu mogłam podziwiać piękno okolic, jak i samo Zephyr, a przede wszystkim Jezioro Saksońskie. To było coś cudownego… Rzadko kiedy się zdarza, by opisy mnie poruszyły, przeniosły, a także bym poczuła świat wykreowany przez autora. Bardzo się cieszę, że pan McCammon pozwolił mi do niego zajrzeć. Jestem mu za to niezwykle wdzięczna i w chwili zwątpienia wiem gdzie mam szukać pocieszenia oraz motywacji.
Magiczne lata przeniosły mnie w czasie, w okres beztroskiego dzieciństwa, kiedy patrzyłam na świat przez różowe okulary, a słowo „niebezpieczeństwo” nie istniało w moim słowniku. Każda niebezpieczna sytuacja w oczach rodziców, była dla mnie niesamowitą i niezapomnianą przygodą. Dzięki tej lekturze zdałam sobie sprawę, że wszystko przemija, lecz pozostają wspomnienia – trawa była wówczas bardziej zielona, zborze miało odcień złota, a szum lasu był monologiem, którego adresatem byłam ja, średniego wzrostu dziewczynka z wiecznie rozczochranymi włosami i okularami na nosie. W Corym odnalazłam cząstkę siebie. Byłam równie ciekawa świata jak on, tylko tą ciekawość rozbudziła we mnie mama, a nie prostacki dziadek Jaybrid. Autor, oprócz cudownej lektury, dał mi darmowy bilet do zapomnianego świat dzieciństwa. Dziękuję!
Magiczne lata jest kolejną niezapomnianą lekturą dla dorosłych i młodszych czytelników. Przyznaję, te ponad 600 stron mnie przeraziły, ale wierzcie mi, jak skończycie nie będziecie mogli uwierzyć, że to już jest koniec. Jest to taka książka, która po zakończeniu nie zostawia czytelnika nienasyconego, ale zostaje za to żal, że ta przygoda już dobiegła końca…
[www.dzosefinn.blogspot.com]